Bądźmy w kontakcie!
Zapisz się do newslettera i otrzymuj podróżnicze informacje na swoją skrzynkę mailową.
Sveti Stefan to niewielka wyspa połączona z lądem wąską groblą, położona kilka kilometrów na południe od Budvy – jednego z najpopularniejszych kurortów w Czarnogórze. Choć mierzy zaledwie 12 400 m², trudno o bardziej rozpoznawalny widok w całym kraju. To właśnie ten maleńki skalisty skrawek z czerwonymi dachami i kamiennymi murami stał się wizytówką czarnogórskiego wybrzeża – i hitem Instagrama.
Najlepsze ujęcia? Z punktów widokowych przy głównej drodze E80 (zaopatrz się w szeroki obiektyw!) lub z kameralnych plaż po obu stronach grobli. Mimo że nie można dziś wejść na wyspę, sam jej widok robi takie wrażenie, że większość turystów zatrzymuje się tutaj chociaż na chwilę. I trudno się dziwić – Sveti Stefan wygląda jak żywcem wyjęty z bajki o śródziemnomorskim raju.
Koniecznie sprawdź też moją rolkę na Instagramie z historią tego miejsca i oczywiście przepięknymi ujęciami z drona – kliknij tutaj.
A jeżeli planujesz dłuższy, kilkudniowy wyjazd do Czarnogóry, to koniecznie zajrzyj do tego wpisu tutaj.
Tak, warto – i to zdecydowanie! Choć wyspa jest obecnie zamknięta dla zwiedzających, a luksusowy hotel Aman nie przyjmuje gości od 2021 roku, Sveti Stefan to nadal jedna z najpiękniejszych scenerii na czarnogórskim wybrzeżu. Spacer wzdłuż plaży, zdjęcia z punktów widokowych, szybka kawa z panoramą na dawny resort milionerów – to wystarczające powody, by wpisać to miejsce na swoją trasę.
Co więcej, Sveti Stefan można potraktować jako przystanek w drodze do innych atrakcji – np. Budvy. Nawet jeśli nie spędzisz tu całego dnia, chwila zatrzymania się przy tej niezwykłej wyspie z pewnością zostanie w Twojej pamięci (i galerii zdjęć) na długo.
Zanim Sveti Stefan stał się luksusowym symbolem czarnogórskiego wybrzeża, był niewielką osadą rybacką. Na przestrzeni wieków, lokalni mieszkańcy żyli tu z rybołówstwa i handlu. Wyspa, choć pięknie położona, nie wyróżniała się niczym szczególnym – ot, kolejne spokojne miejsce nad Adriatykiem.
Wszystko zmieniło się w latach 50. XX wieku, gdy ówczesne władze Jugosławii zdecydowały o przekształceniu wyspy w ekskluzywny kurort. Mieszkańcy zostali przesiedleni na stały ląd, a cała wyspa – dosłownie cała – stała się hotelem. Stylowo odrestaurowano kamienne domy, dodano luksusowe wnętrza i infrastrukturę – a wszystko z zachowaniem historycznego charakteru.
Wkrótce po otwarciu, Św. Stefan zaczął przyciągać elitę z całego świata. W złotej erze lat 60. i 70. był to adres znany tylko wtajemniczonym – z dala od tłumów, ukryty przed oczami paparazzi, idealny dla tych, którzy szukali prywatności i prestiżu.
Wśród gości pojawiali się m.in. Marilyn Monroe, Sophia Loren, Kirk Douglas, Claudia Schiffer, Bobby Fischer czy Carlo Ponti. Wyspa zyskała miano najekskluzywniejszego miejsca wakacyjnego w tej części Europy. I nic dziwnego – malownicza, zamknięta, ekskluzywna, idealna.
Rozpad Jugosławii i wojny na Bałkanach na początku lat 90. przyniosły kres świetności wyspy. Turystyka upadła, hotel zamknięto, a Św. Stefan popadł w zapomnienie.
Dopiero w 2005 roku władze Czarnogóry postanowiły przywrócić mu dawny blask. Wyspę wydzierżawiono prestiżowej sieci Aman Resorts, która przeprowadziła gruntowną renowację. W efekcie powstał hotel marzeń – najbardziej luksusowy na całych Bałkanach. Cena za dobę sięgała nawet do 27 000 zł za apartament. Wyspa była całkowicie zamknięta dla turystów, dostępna jedynie dla hotelowych gości. Do Aman Sveti Stefan należały też sąsiadujące plaże oraz ekskluzywna willa przy lądzie.
Wszystko działało do 2021 roku, kiedy lokalne władze i mieszkańcy zażądali przywrócenia publicznego dostępu do plaż. Protesty, rozbiórka ogrodzeń i napięcia sprawiły, że hotel nie był w stanie zagwarantować prywatności swoim elitarnym gościom. Kompleks zamknięto i do dziś trwa spór prawny między Amanem, rządem i… spadkobiercami ostatniego króla Jugosławii, którzy roszczą sobie prawa do wyspy.
Choć wyspa Sveti Stefan pozostaje zamknięta dla zwiedzających, wizyta w tej okolicy wciąż ma sens – głównie ze względu na spektakularne widoki i urokliwe plaże. To jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc w całej Czarnogórze.
Najlepsze ujęcia Św. Stefana zobaczysz nie z samej plaży, ale z drogi głównej E80, która przebiega nad wyspą. Znajduje się tam punkt widokowy – z barierkami i miejscem do zatrzymania. Znajdziesz tu idealną panoramę do zdjęć – szczególnie o zachodzie słońca, gdy złote światło podkreśla kolor dachówek i lazurową wodę.
Jeśli zależy Ci na idealnym ujęciu, wybierz się tam wcześnie rano lub późnym popołudniem – wtedy światło jest miękkie, a tłumów mniej. To jedno z tych miejsc, które nawet bez możliwości wejścia na wyspę robi ogromne wrażenie.
Tuż przy przesmyku prowadzącym na wyspę znajdują się dwie plaże – po lewej stronie i po prawej stronie. Obie są dostępne – kiedyś z uwagi na funkcjonowanie luksusowego hotelu na wyspie, korzystanie z tych plaż było możliwe tylko dla gości hotelowych.
Oprócz tego, możesz udać się schodkami po prawej stronie i dotrzeć do trzeciej, zdecydowanie bardziej kameralnej plaży przy willi, która oferuje równie spektakularne widoki.
Czy warto się tam zatrzymać? Jeśli szukasz miejsca na krótką kąpiel w otoczeniu pięknych widoków – zdecydowanie tak. Choć plaża jest kamienista i bez większych udogodnień, ma swój urok, a leżenie z widokiem na wyspę to niezła rekompensata. W sezonie może być tłoczno, ale w maju, czerwcu czy wrześniu – warunki są idealne.
W pobliżu plaży znajdziesz też smaczną restaurację Olive, kilka drzew dających cień oraz sklepiki z lodami i napojami.
TIP! Parking w Sveti Stefan jest stosunkowo drogi, bo kosztuje 4 euro za godzinę (dane na rok 2025), ale mam dla Ciebie wskazówkę, jak zaparkować całkowicie za darmo albo chociaż o połowę taniej! Wystarczy, że zjesz posiłek w restauracji Olive za minimum 30 euro, a na paragonie otrzymasz kod uprawniający do bezpłatnego pakietu, który musisz pokazać strażnikowi przy wyjeździe. Jeśli jednak wydasz w restauracji mniej niż 30 euro, wtedy otrzymasz 50% rabatu na parking.
Jeśli nie chcesz spędzać całego dnia na jednej plaży, możesz rozważyć inne miejsca w okolicy:
Nawet jeśli nie wejdziesz na wyspę, okolica Sveti Stefana oferuje wystarczająco dużo, by spędzić tam spokojne pół dnia lub nawet cały dzień.
Jeśli zastanawiasz się, czy Sveti Stefan warto odwiedzić – mimo że wyspa jest zamknięta – odpowiedź brzmi: tak, zdecydowanie! Ale z odpowiednio ustawionymi oczekiwaniami.
Nie spodziewaj się luksusowej atmosfery ani możliwości zwiedzania hotelowego kompleksu. Nie wejdziesz na wyspę, nie wypijesz kawy w restauracji z widokiem na Adriatyk i nie poczujesz się jak Sophia Loren – ale mimo to, Św. Stefan to jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc w Czarnogórze. I to się nie zmieniło.
Z punktów widokowych można zrobić zdjęcia, które wyglądają jak z pocztówki. Sama okolica jest przyjemna, spokojna i zielona, a plaże – choć kamieniste – zachwycają kolorem wody i panoramą wyspy na tle gór. Spacer po parku Milocer czy kąpiel w pobliskiej zatoczce to świetny sposób na spędzenie leniwego popołudnia.
Jeśli masz ograniczony czas i chcesz odwiedzić tylko największe hity Czarnogóry – Kotor, Perast, Budvę – to Sveti Stefan może być dodatkiem na 1-2 godziny. Ale jeśli masz więcej czasu, lubisz fotografie, widoki i nie przeszkadza Ci brak dostępu do luksusów, to miejsce spokojnie zasługuje na Twoją uwagę.
To trochę jak z odwiedzeniem zamku, który możesz zobaczyć tylko z zewnątrz – nadal może zrobić ogromne wrażenie.
Sveti Stefan leży zaledwie około 10 km na południe od Budvy, więc jest łatwo dostępny nawet na krótki wypad. Najwygodniejszą opcją jest samochód, którym dojedziesz w około 15 minut drogą E80. Po drodze możesz zatrzymać się na kilku punktach widokowych (np. przy drodze tuż nad wyspą – polecam parking Villa Slavica albo Viewpoint Sveti Stefan, choć liczba miejsc jest ograniczona).
Bezpośrednio przy plaży dostępny jest płatny parking – ceny różnią się w zależności od sezonu, ale w szczycie sezonu trzeba liczyć się z kosztami około 4–5€ za godzinę. W sezonie lepiej przyjechać rano lub po godzinie 17:00, gdy turystów jest mniej.
Z Budvy możesz też dotrzeć lokalnym autobusem (linią do Petrovaca lub Bar) – przystanek znajduje się przy głównej drodze nad wyspą. Przejście pieszo z przystanku do plaży zajmuje około 5 minut.
Choć sam hotel Aman Sveti Stefan jest nieczynny, w okolicy znajdziesz kilka przyjemnych restauracji i kawiarni z pięknym widokiem. Na uwagę zasługują:
W sezonie ceny są nieco zawyżone (jak w całej okolicy Budvy), więc warto spojrzeć na menu przed wejściem. Średni koszt obiadu dla jednej osoby to 15–25€.
Sveti Stefan to miejsce pełne kontrastów: symbol luksusu, który dziś można podziwiać tylko z zewnątrz. Mimo to wciąż przyciąga setki turystów dziennie – i nie bez powodu. Widok na wyspę, różowe kamyki na plaży, krystalicznie czysta woda i góry w tle tworzą niepowtarzalny klimat.
To przystanek, który nie zajmie Ci całego dnia, ale zostanie w pamięci na długo – zwłaszcza jeśli zrobisz zdjęcie z punktu widokowego o złotej godzinie.
Jeśli planujesz podróż po południowym wybrzeżu Czarnogóry – zdecydowanie warto dodać Sveti Stefan do planu. Nawet jeśli nie wejdziesz na wyspę, poczujesz jej wyjątkowy charakter. A kto wie – może kiedyś znów zostanie otwarta?
Zapisz się do newslettera i otrzymuj podróżnicze informacje na swoją skrzynkę mailową.
Masz ochotę na mały reset, najlepiej w pięknych okolicznościach przyrody, ale nie chcesz tracić połowy urlopu na dojazdy? Czarnogóra to strzał w dziesiątkę. Ma wszystko, czego potrzeba na krótki, intensywny wyjazd — i co najlepsze, wszystko jest blisko siebie. Góry wpadające prosto do morza, klimatyczne miasteczka, dzikie zatoczki i punkty widokowe, które robią robotę. A to wszystko w miejscu, które wciąż nie zostało zadeptane przez tłumy.
Czarnogóra to mały kraj z wielkim sercem. Leży nad Adriatykiem, zaraz obok Chorwacji, ale zamiast rozdmuchanych kurortów znajdziesz tu coś bardziej swojskiego. Klimat bałkański, ale z domieszką śródziemnomorskiej lekkości. Ludzie są gościnni, ceny nadal całkiem przyjazne, a jedzenie? Pyszne i konkretne – jak trzeba. Jeśli więc zastanawiasz się, co zobaczyć w Czarnogórze i czy da się ogarnąć coś sensownego w 4 dni — da się, i to z przytupem.
Ten wpis to gotowy plan zwiedzania Czarnogóry samochodem – bez spiny, ale z konkretem. Opowiem Ci, gdzie warto pojechać, co koniecznie zobaczyć, gdzie zatrzymać się na zdjęcia i gdzie dobrze zjeść. A do tego dorzucę praktyczne wskazówki, żebyś nie musiał się głowić przed wyjazdem.
Sprawdź też moją rolkę na Instagramie TUTAJ, aby zobaczyć miejsca, o których mówię w tym wpisie.
Gotowy? No to ruszamy w drogę!
Najłatwiejsza opcja to tanie linie lotnicze. My lecieliśmy Ryanairem z Gdańska do Podgoricy. Lot kosztował około 400 zł za osobę – z plecakiem, więc spokojnie dało się spakować na 4 dni. Tych połączeń jest coraz więcej, więc spokojnie można upolować coś w dobrej cenie, nawet last minute.
Auto to podstawa, jeśli chcesz naprawdę zobaczyć to, co Czarnogóra ma najlepszego. My wypożyczyliśmy samochód bezpośrednio na lotnisku w Podgoricy w firmie Carwizz. Koszt wynajmu na 4 dni to około 500 zł, ale najważniejsze: wzięliśmy dodatkowe ubezpieczenie za około 14 euro za dobę. Dzięki temu nie musieliśmy blokować żadnego depozytu na karcie. Mega wygoda i zero stresu przy oddawaniu auta.
Stan dróg w Czarnogórze jest naprawdę w porządku. Zdecydowanie lepsze niż w Albanii i zaskakująco dobrze utrzymane. Sieć drogowa jest gęsta i pozwala sprawnie przemieszczać się między największymi atrakcjami. Do czego możemy się przyczepić? Droga dojazdowa łącząca Budvę z Kotorem jest w totalnym remoncie, więc czas przejazdu między tymi dwoma miastami jest znacznie wydłużony.
Jedyna opłata drogowa, jaką ponieśliśmy, to przejazd przez Tunel Sozina w drodze powrotnej na lotnisko.
Co do parkowania — w turystycznych miejscach często trzeba zapłacić, ale kwoty są raczej symboliczne - od 1 do 2 euro za godzinę. Najdrożej jest w Sveti Stefan, gdzie za godzinę trzeba zapłacić 4-5 euro w zależności od sezonu. A jak całkowicie za darmo zaparkować w Sveti Stefan, zdradzam w tym wpisie.
Jeśli planujesz trasę podobną do naszej, oto dwa sprawdzone miejsca:
Zanim ruszysz odkrywać górskie serpentyny, urokliwe zatoczki i kamienne uliczki Kotoru, warto poznać kilka praktycznych spraw. Bo choć Czarnogóra to nieduży kraj, to pod względem organizacji podróży może Cię nieźle zaskoczyć – i to pozytywnie!
Tak, Czarnogóra jest bardzo bezpieczna – to jeden z powodów, dla których ten kraj cieszy się coraz większą popularnością wśród podróżników z Polski. My przez cały pobyt nie mieliśmy żadnej nieprzyjemnej sytuacji. W Budvie, Kotorze czy na mniej turystycznych trasach – wszędzie spotykaliśmy uśmiechniętych, pomocnych ludzi. I to nie jest marketingowy frazes – autentycznie, Czarnogórcy są turbo przyjaźni.
Nie oznacza to oczywiście, że można zapomnieć o zdrowym rozsądku. Jak wszędzie, warto mieć oko na portfel w tłocznych miejscach czy nie zostawiać rzeczy bez nadzoru na plaży. Ale to bardziej standardowa ostrożność niż jakaś konieczność.
Jeśli nie wyobrażasz sobie wyjazdu bez stałego dostępu do mapy, Instagrama i wyszukiwania najbliższej piekarni z burekiem, to dobra wiadomość – Czarnogóra ma świetny zasięg.
My skorzystaliśmy z karty eSIM w Revolucie i działała bez zarzutu – szybki internet LTE nawet w bardziej górzystych terenach. Alternatywnie można kupić lokalną kartę SIM, np. w sieci Telenor czy MTEL, w kioskach lub na lotnisku. Pakiet 10 GB kosztuje około 10–12 EUR, co dla wielu będzie bardziej opłacalne niż drogi roaming od operatora z Polski.
Jeśli Twój telefon obsługuje eSIM – to polecamy właśnie to rozwiązanie. 3GB w Revolucie kosztuje 40 PLN. Nam taki pakiet w zupełności wystarczył, a nawet wróciliśmy z niewykorzystanym w pełni.
Choć Czarnogóra nie jest członkiem Unii Europejskiej ani strefy euro, to... płaci się tam właśnie w euro! I to od lat.
Nie musisz więc wymieniać złotówek na żadną egzotyczną walutę. Wystarczy, że zabierzesz euro z Polski albo wypłacisz je na miejscu z bankomatu. Bankomaty są powszechnie dostępne i akceptują najpopularniejsze karty. Uważaj tylko na prowizje – niektóre bankomaty proponują przewalutowanie z niezbyt korzystnym kursem. Wybieraj „withdrawal without conversion”. W większości restauracji, hoteli i większych sklepów bez problemu zapłacisz kartą. Ale w małych knajpach, straganach czy na parkingach – miej zawsze trochę gotówki.
To pytanie pojawia się bardzo często i wcale się nie dziwimy, bo odpowiedź nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Tak – paszport jest potrzebny, jeśli lecisz samolotem!
Czarnogóra nie należy do strefy Schengen, więc mimo że możesz tam wjechać z dowodem osobistym (np. autem przez Chorwację), to na lotniskach wymagany jest paszport – przynajmniej podczas odprawy i kontroli granicznej. My lecieliśmy z Polski Ryanairem do Podgoricy i paszport był obowiązkowy. Na miejscu nie musisz się nim posługiwać, ale do wylotu bez niego się nie dostaniesz.
Jeśli lubisz zwiedzać w swoim tempie, zatrzymywać się tam, gdzie akurat widok aż krzyczy „zrób mi zdjęcie”, i nie chcesz tracić czasu na komunikację publiczną, to odpowiedź jest prosta: samochód to Twój najlepszy przyjaciel w Czarnogórze.
Plan jest prosty, ale konkretny. Podzieliliśmy Czarnogórę na cztery intensywne dni. Każdy dzień to inne oblicze tego kraju – od górskich widoków po klimatyczne miasteczka z kamienia, aż po wybrzeże, które mogłoby śmiało konkurować z południem Włoch.
Już od pierwszego dnia wiedzieliśmy, że Czarnogóra to był dobry wybór. Gdy tylko opuściliśmy lotnisko w Podgoricy, ruszyliśmy w kierunku miejsca, które od dawna chodziło nam po głowie – Pavlova Strana, czyli punkt widokowy na malowniczą rzekę Rijeka Crnojevića. Jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie „Czarnogóra – co zobaczyć na początek?” – to właśnie tutaj powinieneś się udać.
To jedno z tych miejsc, gdzie stoisz, patrzysz i… przez dłuższą chwilę nie mówisz nic. Bo niby widziałeś już różne zdjęcia w internecie, ale w rzeczywistości to wygląda jeszcze lepiej.
Rzeka Crnojevića wije się pomiędzy wzgórzami, tworząc niesamowite zakola, a wszystko to otulone jest zielenią. Latem – eksplozja kolorów, wiosną – soczysta zieleń i mgły nad wodą, a jesienią – ciepłe odcienie pomarańczu. To miejsce wygląda dobrze o każdej porze roku. I uwierz, aparat w telefonie aż się prosi, żeby robić zdjęcia.
Wskazówka: najlepiej podjechać samochodem pod sam punkt widokowy. Miejsce nie jest idealnie oznaczone, więc warto wcześniej wbić w Google Maps: Pavlova Strana Viewpoint. W sezonie nie ma tu tłumów, co też działa na plus.
Po sesji zdjęciowej warto zjechać serpentynami w dół do samej miejscowości Rijeka Crnojevića. To maleńkie, spokojne miasteczko nad rzeką. Znajdziesz tu kilka restauracji i kawiarni z widokiem na wodę – idealne miejsce na kawę albo mały lunch. Nie spodziewaj się tłumów. Raczej cisza, kilka łódek na wodzie i totalny chill.
Można też wykupić krótki rejs po rzece – więc, jeśli masz czas i chcesz zobaczyć okolicę z innej perspektywy, warto.
Drugi dzień naszej podróży to czysta przyjemność – zero pośpiechu, maksimum spacerów i pocztówkowych widoków. Rano ruszyliśmy do Budvy, żeby zgubić się (dosłownie!) w uliczkach Starego Miasta, a popołudnie spędziliśmy w okolicy Sveti Stefan – tej słynnej wysepki, którą widzieliście już pewnie na setkach zdjęć z drona.
Wielu kojarzy Budvę z imprezami i hotelami, ale dla nas najcenniejsza była Stara Budva – czyli niewielkie, zamknięte w murach śródziemnomorskie stare miasto, które momentami przypomina bardziej Dubrownik w miniaturze niż wakacyjny kurort.
Spacerując po wąskich kamiennych uliczkach, co chwila trafiasz na małe galerie, lokalne butiki, klimatyczne knajpki i kościoły, które pamiętają czasy Wenecjan. Są też fragmenty murów miejskich, na które można wejść i spojrzeć na morze z góry. Tylko uwaga – latem bywa tu tłoczno, więc najlepiej przyjść rano albo wieczorem.
Po porannym spacerze w Starej Budvie ruszyliśmy na południe, w stronę Sveti Stefan. To tylko około 15–20 minut jazdy samochodem, ale różnica w klimacie ogromna – tutaj zaczyna się luksus.
Choć kiedyś mieścił się tam luksusowy hotel Aman Resort, dziś wyspa jest zamknięta dla turystów. Ale spokojnie – najpiękniejsze i tak dzieje się na zewnątrz, bo widok na wysepkę to nadal jeden z najbardziej efektownych krajobrazów w całej Czarnogórze. Najlepsze zdjęcia zrobisz z punktu widokowego przy głównej drodze, tuż nad zatoczką (np. okolice Villa Slavica albo punkt panoramiczny na górze).
O Sveti Stefan i historii tego miejsca napisałam osobny, bardziej szczegółowy przewodnik tutaj.
Trzeciego dnia wybraliśmy się do Kotoru – miasta, które łączy klimat średniowiecza z surowością gór i spokojem zatoki. Jeśli lubisz kręte, wąskie uliczki, kamienne domy i zapach kawy o poranku, to pokochasz to miejsce od razu.
Kotor leży w Boka Kotorska, czyli malowniczym fiordzie, który nie bez powodu nazywany jest "najdalej wysuniętym fiordem południa". Już sam dojazd serpentynami daje emocje!
Miasto wpisane jest na listę UNESCO i choć nie jest duże, to można się tam naprawdę zgubić (i to jest jego największy urok!). Przechadzając się uliczkami, co chwilę trafialiśmy na ukryte place, mini kawiarenki i zaułki, które wyglądały jak z filmowego planu.
W centrum znajduje się sporo kotów – dosłownie. Kotor to prawdziwa kocia stolica Czarnogóry. Sklepiki z magnesami z kotami, pomnik kota, a nawet muzeum kotów – serio, miłośnicy mruczków będą w niebie.
Ale najważniejszy punkt dnia to wejście na twierdzę św. Jana. Jeśli jesteś fanem widoków „na wysokości” – to jest punkt obowiązkowy. Przygotuj się na około 1350 kamiennych schodów. Brzmi groźnie? No, trochę tak – ale widok z góry wynagradza wszystko. Widzisz całą zatokę, dachy Kotoru, góry i błękit wody, który mieni się jak w Photoshopie.
Bilet kosztuje 15 euro za osobę (stan na 2025 rok) i można go kupić przy wejściu. My weszliśmy wcześnie rano – około 8:30 – i to był strzał w dziesiątkę. Nie było jeszcze tłumów, a słońce dopiero zaczynało przygrzewać.
Tip: Zabierz ze sobą wodę, krem z filtrem, czapkę i dobre buty – niektóre stopnie są nierówne i śliskie. Spodziewaj się, że może też mocno wiać na górze. Na górze warto zostać chwilę dłużej – odpocząć, popatrzeć na panoramę i po prostu nacieszyć się tym momentem. To jeden z tych widoków, które na długo zostają w głowie.
Na zakończenie naszego czarnogórskiego wypadu zaplanowaliśmy coś wyjątkowego, ale już na totalnym luzie – żeby nacieszyć się klimatem i nie gonić z miejsca na miejsce. Padło na Perast, urocze miasteczko oddalone od Kotoru o jakieś 20 minut jazdy samochodem. Choć malutkie (ma niespełna 400 mieszkańców!), to absolutnie bajkowe.
Tu nie chodzi o „co zobaczyć” – chodzi o to, żeby tu być. Perast ma tylko jedną główną ulicę, ciągnącą się wzdłuż wybrzeża. Spacerując nią, mijasz eleganckie kamienice, zabytkowe kościółki i kilka nienachalnych restauracji z tarasami niemal wchodzącymi do morza. To miejsce, gdzie czas się zatrzymał, a Ty masz ochotę zatrzymać się razem z nim.
Jedną z największych atrakcji Perastu jest możliwość rejsu łódką na Wyspę Matki Boskiej na Skale (Gospa od Škrpjela). To sztuczna wysepka z barokowym kościołem o charakterystycznej niebieskiej kopule, którą widać już z brzegu.
Cena rejsu: 20 EUR za osobę z wypłynięciem z Kotoru.
Czas rejsu: dosłownie 40 minut w jedną stronę, ale wrażenia – bezcenne.
Na wyspie można wejść do środka kościoła i niewielkiego muzeum, ale największą frajdą jest po prostu rozejrzenie się wokół – 360 stopni widoków na góry, wodę i Perast w oddali. Uwaga – w sezonie bywa tłoczno, więc polecamy wybrać się tam rano lub przed zachodem słońca, kiedy wszystko robi się złote i spokojniejsze.
Plan ułożyliśmy w formie pętli, żeby nie robić kilometrów na darmo. Samochód wypożyczyliśmy na lotnisku w Podgoricy, więc stąd zaczynaliśmy i tu wracaliśmy.
Trasa wyglądała tak:
Podgorica ➡ Pavlova Strana ➡ Budva (nocleg) ➡ Sveti Stefan ➡ Kotor ➡ Dobrota (nocleg) ➡ Perast ➡ Podgorica
Dziennie pokonywaliśmy ok. 50–100 km, więc spokojnie dało się wszystko ogarnąć bez pośpiechu. Czarnogóra jest kompaktowa – to jej ogromny atut. Nie marnujesz dnia na jazdę, a zmieniasz klimat co kilka godzin.
Czarnogóra to jeden z tych krajów, które zaskakują już od pierwszego dnia. Mimo niewielkiej powierzchni, oferuje mnóstwo różnorodnych atrakcji – od klimatycznych starówek po spektakularne widoki na góry i zatoki. Ten czterodniowy plan zwiedzania pozwoli Ci zobaczyć najważniejsze perełki: Budvę, Kotor, Perast i kultowy Sveti Stefan.
Dzięki samochodowi możesz wygodnie poruszać się między miejscami i zatrzymywać tam, gdzie widoki zapierają dech. Warto jednak wcześniej dobrze zaplanować trasę i zarezerwować noclegi – zwłaszcza w sezonie letnim.
Czy Czarnogóra jest droga? Nie. W porównaniu do zachodniej Europy ceny są wciąż przystępne – zarówno jeśli chodzi o jedzenie, paliwo, jak i atrakcje.
Czarnogóra w 4 dni to świetny wybór dla każdego, kto szuka połączenia pięknych widoków, plaż, historii i spokoju. I choć na pewno nie zobaczysz wszystkiego, ten plan daje Ci solidną bazę i… apetyt na więcej.