Bądźmy w kontakcie!
Zapisz się do newslettera i otrzymuj podróżnicze informacje na swoją skrzynkę mailową.
Kopenhaga to stolica i największe miasto Danii. Duńskie Kobenhavn możemy przetłumaczyć jako „port kupców”. Od Polski dzieli ją zaledwie godzinny lot, więc wypad nawet na 1 czy 2 dni jak najbardziej ma sens. To jedno z tych miast idealnych na weekendowy city break.
Prawdopodobnie pierwszym kadrem, który przychodzi Ci do głowy, gdy słyszysz Kopenhaga, to kolorowe kamienice piętrzące się nad kanałem. Trochę taki nasz Gdańsk nad Motławą, ale o wiele bardziej barwny. To jednak nie wszystko, co Kopenhaga ma do zaoferowania! Stolica Danii, jak i cały kraj to według badań, drugie najszczęśliwsze państwo na świecie. Przed nim jest tylko Finlandia. I powiem Wam, że to naprawdę widać! Już samo miasto jest zbudowane tak, aby żyło się dobrze. Jest dużo przestrzeni, zieleni, cisza i harmonia. Nie usłyszysz tu hałasu silników czy trąbienia. Kopenhaga to miasto rowerów. Większość Duńczyków porusza się rowerami, dzięki czemu jest spokojnie i bez korków, w przeciwieństwie do innych europejskich stolic.
Skandynawia charakteryzuje się dość kapryśną pogodą. Najbezpieczniej będzie lecieć latem, ale wtedy też możesz spodziewać się większej liczby turystów i wyższych cen – jak to w sezonie. Warto wybrać się także w drugiej połowie maja/początku czerwca lub we wrześniu – wtedy też można trafić na ładną pogodę.
Stolica Danii to idealny kierunek na jedno- lub kilkudniowy city break. W jeden dzień, co prawda nie uda Ci się zobaczyć wszystkich najciekawszych atrakcji, ale zdążysz już poczuć klimat Kopenhagi i posmakować tutejszych przysmaków. Optymalnie myślę, że 2-3 dni powinny wystarczyć, aby zobaczyć na spokojnie to, co najciekawszego Kopenhaga ma do zaoferowania. Należy pamiętać jednak, że noclegi w stolicy są naprawdę drogie, więc zwiedzanie w jeden dzień bez noclegu to najbardziej budżetowa opcja.
Z Polski do Kopenhagi dolecisz linią Ryanair z Gdańska i Krakowa. Loty z północy naszego kraju potrafią być w śmiesznie niskich cenach. Mi udało się upolować bilety za 78 zł za osobę w dwie strony. I to wcale nie był jednorazowy łut szczęścia, bo tak niskie ceny w tym kierunku zdarzają się bardzo często. Nieco drożej jest lecieć z Krakowa do Kopenhagi, ale to wciąż nie są zbyt wysokie ceny.
Do stolicy Danii dolecisz także linią Wizzair z lotniska Chopina w Warszawie. A teraz podsumowując.
Jak dolecieć do Kopenhagi?
Dojazd z lotniska do centrum Kopenhagi jest banalnie prosty! Już na końcu lotniska (okolice terminalu 3) znajduje się przystanek metra, które zabierze Cię w najbardziej popularne miejsca duńskiej stolicy. Duńskie metro jest nowoczesne i zadbane – wagoniki jeżdżą same, bez kierowcy! 😀 Są 4 linie metra, więc jest to do ogarnięcia. Chcąc dotrzeć do centrum wysiądź na Kongens Nytorv (bardzo blisko kanału Nyhavn) lub Nørreport. Bilety kupuje się w czerwonych maszynach na lotnisku. Co ciekawe, kupując bilet na komunikację miejską, możesz korzystać z metra, autobusów i pociągów na jednym bilecie! Bardzo polecam Ci zakup biletu 24-godzinnego (lub więcej, jeśli planujesz dłuższy pobyt), bo wtedy łatwo możesz poruszać się po najciekawszych miejscach Kopenhagi, które, jak na przykład popularny street food Reffen, są dość oddalone od centrum, więc w tym przypadku metro trzeba połączyć z autobusem. Biletów 24-godzinnych (i więcej) nie musisz nigdzie kasować, wystarczy, że będziesz miał je przy sobie. Kontrole biletów bardzo często zdarzają się w autobusach.
Zanim wybierzesz się na wycieczkę do Kopenhagi, powinieneś rozważyć zakup Copenhagen Card. To karta turystyczna, która w wybranym wariancie czasowym uprawnia do zwiedzania biletowanych atrakcji i nielimitowanego korzystania z komunikacji miejskiej. Z kartą Copenhagen zobaczysz niemal wszystkie najciekawsze kopenhaskie atrakcje – rezydencje i pałace królewskie, park Tivoli (bez korzystania z karuzel), punkty widokowe, muzea i galerie. Listę wliczonych atrakcji znajdziesz na stronie https://copenhagencard.com. Kartę kupisz przez aplikację Copenhagen Card, wówczas działa ona w formie mobilnej.
Copenhagen Card możesz kupić także online. Z taką kartą w formie PDFu trzeba udać się do jednego ze wskazanych punktów w mieście (np. na terminalu 3 lotniska) i wymienić ją na fizyczną kartę lub wpisać numer zamówienia do aplikacji i aktywować kartę mobilną Osoba dorosła w ramach karty może zwiedzać z dwojgiem dzieci do 9 roku życia. Starszym dzieciom należy wykupić dodatkową kartę, która na szczęście jest sporo tańsza niż ta dla dorosłych.
To, jak się poruszać po Kopenhadze, zależy od tego, jakim czasem dysponujesz i co chciałbyś zobaczyć. Centrum Kopenhagi nie jest zbyt wielkie i spokojnie można je zwiedzać pieszo. Moim zdaniem to najlepsza opcja, aby móc poczuć klimat miasta i odkrywać przepiękne uliczki. Jeśli jednak nie jesteś fanem tak długich spacerów, możesz skorzystać z komunikacji miejskiej, która bez problemu dowiezie Cię do najlepszych miejsc Kopenhagi.
Stolica Danii dysponuje świetnie zorganizowaną komunikacją miejską, co bardzo ułatwia zwiedzanie w krótkim czasie. W mieście można korzystać z autobusów, metra, pociągów i tramwajów wodnych. Bilety są zintegrowane, więc jeden i ten sam bilet będzie ważny zarówno na metro, jak i na autobusy czy kolejkę miejską.
Bilet na komunikację miejską kupisz w sklepach 7 Eleven, w kasie DSB na dworcu centralnym, w biletomatach na stacjach metra i kolejowych oraz w aplikacji DOT Tickets. Aplikacja jest łatwa w obsłudze i dość intuicyjna, pokazuje także czas ważności kupionego biletu, sama oblicza strefy i koszt biletu na określonej trasie. Biletomaty akceptują jedynie monety i karty płatnicze, ale już nie banknoty. Autobusy zatrzymują się na żądanie i jeśli chcesz wyjść na przystanku, to wcześniej naciśnij znak stop.
Bilet 24-godzinny na komunikację miejską w Kopenhadze to koszt około 54.00 PLN
Nyhavn to zdecydowanie flagowa i najbardziej rozpoznawalna atrakcja Kopenhagi. To właśnie z tym widokiem, czyli kolorowymi kamienicami nad wodą, kojarzy się stolica Danii. Nyhavn, a dokładniej Nowy Port tworzą kolorowe kamienice (najstarsza z nich, oznaczona nr 9, pochodzi z 1681r.) odbijające się w tafli kanału, na którym cumują ponad 200-letnie, drewniane statki. Widok, szczególnie w słońcu, jest naprawdę malowniczy!
Mówi się, że Nyhavn to najdłuższy bar w całej Skandynawii. Kolorowe kamienice w swoich wnętrzach kryją niezliczoną ilość restauracji, barów i kawiarni, w których tłumy ludzi spędzają czas, rozsmakowując się w duńskiej kuchni. Prawy brzeg portu ma bardziej miejski charakter. Jest mniej barwny i tłoczny. Lewy tzw.”słoneczny” przez cały dzień tętni życiem i przyciąga odwiedzających port turystów.
Nyhavn powstał w XVII wieku rękami szwedzkich jeńców wojennych jako niespełna 500-metrowy kanał i ulica, zabudowana z obu stron kamienicami. Motywacją do budowy duńskiego kanału była chęć ułatwienia rozładunku towarów przywożonych do Kopenhagi drogą morską. W dawnych czasach Nyhavn był miejscem skupiającym portowych robotników, rybaków i marynarzy przybywających do Kopenhagi. Opanowany przez półświatek, awanturników, pijaków i prostytutki, nie cieszył się zbyt dobrą sławą. Dziś to miejsce zupełnie nie przypomina tego sprzed lat!
Najstarszym budynkiem przy kanale jest kamienica o numerze 9. Powstała w 1681 r. i niemodyfikowana w żaden sposób doczekała współczesnych czasów. Przy Nyhavn przez wiele lat mieszkał Hans Christian Andersen znany z napisania Baśni, w tym popularnej Dziewczynki z zapałkami czy Słowika. Zamieszkiwał kamienice o numerach 67, 20 i 18.
Kierując się na południe od Nyhavn, w stronę Wyspy Zamkowej, miniesz pokaźny budynek Giełdy Papierów Wartościowych. Twoją uwagę na pewno przykuje pokaźna, dość nietypowa iglica.
Idąc brzegiem kanału, kawałek dalej od Børsen Twoim oczom ukaże się ogromny, nowoczesny budynek Biblioteki Den Store Diament. Został on zaprojektowany przez słynną na całym świecie grupę architektów SHL Architects. W swoim portfolio mają masę nowoczesnych budynków, w tym nawet jeden w Warszawie – Office Tower Warsaw. Wejście do biblioteki jest darmowe. Możesz wjechać windą na najwyższe piętro i zobaczyć hol biblioteki z góry lub zajrzeć do czytelni zaprojektowanej w starym stylu.
Zaraz za Biblioteką Czarny Diament zobaczysz zabytkowe budynki wchodzące w skład Christianborg. Wyspę Zamkową ze stałym lądem łączy 9 mostów. Współczesna forma kompleksu budynków to, co najmniej czwarte wcielenie zabudowy tych rejonów – aż dwa poprzednie zostały strawione przez pożary. Szalejący w 1794 r. pożar, który strawił pałac Christiansborg, zmusił dwór królewski do szybkiego wykupienia pałacu Amalienborg i przeniesienia tam swojej stałej siedziby.
Pałac jest jedynym na świecie budynkiem, który mieści w swoich murach wszystkie trzy gałęzie władzy państwowej. Władzę ustawodawczą reprezentuje jednoizbowy duński parlament Folketing, wykonawczą – gabinet premiera, a sądowniczą Sąd Najwyższy. Sporą część kompleksu można zwiedzać.
Szczególnie polecam Ci wybrać się na najwyższą w Kopenhadze wieżę Christiansborg Tårnet, która jest dostępna za darmo codziennie poza poniedziałkami.
Odpłatnie możesz zwiedzić królewskie komnaty Royal Reception Rooms, które są wykorzystywane przez duńską koronę do celów reprezentacyjnych. Zwiedzanie królewskich komnat kosztuje 95/85 DKK (55/49 zł) za bilet normalny/studencki. Z kartą miejską Copenhagen Card nie musisz płacić za wstęp.
Przed wejściem na wieżę będziesz musiał poddać się kontroli bezpieczeństwa zbliżonej do tych lotniskowych. Część dystansu możesz pokonać windą. Jeśli będziesz miał szczęście, poza panoramą Kopenhagi, po drugiej stronie cieśniny Sund zobaczysz przy dobrej pogodzie zabudowania szwedzkiego Malmö.
Po drugiej stronie kanału znajdziesz najstarszą ulicę w Kopenhadze – Magstræde. Polecam Ci tutaj krótki spacer wśród tych kolorowych kamienic, bo to klimatyczne i bardzo fotogeniczne miejsce. Znajdują się tu przepiękne budynki, z których najdłuższą historią może poszczycić się symetryczny budynek nr 17-19, pochodzący z 1640 r. Magstræde i wiodąca dalej – Snaregade, są jednymi z niewielu ulic na kopenhaskim Starym Mieście, które charakteryzują się oryginalnym brukowaniem.
Po spacerze Magstræde, polecam Ci znaleźć najbliższy przystanek metra i pojechać do bardzo charakterystycznej dzielnicy Kopenhagi – Christianii.
Historia Christianii jest niesamowicie ciekawa. To swego rodzaju eksperyment społeczny, który pomimo pięknego zamysłu, pobudek, idei, skończył się kiepsko, wymknął się spod kontroli i obnażył ludzką naturę. Ale po kolei!
W latach 70’ grupa duńskich squattersów zasiedliła opuszczone koszary, przy których kiedyś mieścił się port wojskowy. Na około 40-hektarowej powierzchni stworzyli niezależną od miasta dzielnicę Christiania z własnym prawem, flagą, a nawet walutą. Misją Christianii było powołanie do życia samostanowiącej, niezależnej ekonomicznie społeczności, której każdy członek będzie odpowiedzialny za jej wspólne dobro.
Wolne Miasto Christiania rozwijało się modelowo – powstawały mini szkoły i przedszkola dla lokalnej społeczności, dano nowe życie surowym, powojskowym koszarom, a artyści znaleźli tu miejsce, w którym mogli spełniać się artystycznie. Kilka kadrów z Christianii możecie zobaczyć w teledysku Lukasa Grahama do piosenki Share that love. I powiem Wam, że nawet wpada w ucho!
Pod koniec lat 80. dzielnica stawała się coraz silniej opanowywana przez gangi, które dorabiały się fortun na handlu narkotykami i prostytucji. Główna ulica Christianii – Pusher Street (Ulica Dilerów) wypełniła się handlarzami, którzy w swojej ofercie mieli twarde narkotyki, zakazane przez wewnętrzne prawa Christianii. W związku z pogarszającą się sytuacją, społeczność dzielnicy wprowadziła m.in. zakaz używania i posiadania broni, zakaz noszenia kamizelek kuloodpornych, zakaz fotografowania czy zakaz… biegania.
Głównej ulicy niestety Wam nie pokażę, bo był tam zakaz fotografowania. Przy ulicy rzeczywiście stały podejrzane typy i oferowały zakazane substancje (w środku dnia!). Atmosfera, jak z filmu o gangsterach sprawiła, że woleliśmy dalej się nie zapuszczać i zawrócić. Wolę nie wiedzieć, co tu się dzieje po zmroku!
Obecnie Christianię zamieszkuje niecałe 1000 osadników, chociaż początkowo było ich kilka razy więcej. Po tym, jak duńskie sądy przyznały mieszkańcom prawo do zamieszkania w dzielnicy, a następnie ich opodatkowały, squaterski charakter tego wolnego miasta mocno stracił na znaczeniu.
Christiania mocno się komercjalizuje – pojawiły się tu sklepy z ręcznie robionymi pamiątkami i restauracje dla turystów. Idea samostanowiącej społeczności z własnymi prawami coraz mocniej się zatraca i odchodzi w zapomnienie.
Będąc w Christianii nie mogliśmy sobie odmówić wyprawy do Reffen – najlepszego street foodu w Kopenhadze, powstałego na terenie dawnej fabryki papieru. Hangar mieści kilkadziesiąt food trucków z jedzeniem z całego świata. To kulinarne niebo! Z Christianii dojedziecie tutaj bezpośrednio autobusem. Przystanej znajduje się zaraz obok głównej bramy prowadzącej do dzielnicy z napisem Christiania.
Wysiadając z autobusu zwróć uwagę na nietypowy budynek w oddali. Bardzo możliwe, że akurat będzie unosił się z niego biały dym. To Copenhill – elektrociepłownia, która stała się słynnym budynkiem na całym świecie ze względu na swoją drugą, nietypową funkcję – na dachu zrobiono stok narciarski. Oprócz tego znajduje się tam również największa ściana wspinaczkowa na świecie.
Po kulinarnej uczcie w Reffen, jeśli będziesz jeszcze miał siłę, wybierz się na najdłuższy deptak w Europie – Strøget. Mierzy aż 1.1 km!
INFO! Aby dostać się z Reffen do Strøget musisz wrócić autobusem do przystanku metra Christianii, a następnie metrem dotrzeć do Strøget.
Na Strøget znajdziesz wiele drogich i eleganckich sklepów. Po drodze koniecznie zajrzyj do sklepu Paustian. Jest to duńska marka zajmująca się projektowaniem i sprzedażą designerskich mebli. Wnętrze robi ogromne wrażenie! Jeżeli nadal mało będzie Wam architektonicznych majstersztyków, to zaglądnijcie również do centrum handlowego Illum – tamtejsza klatka schodowa jest naprawdę wyjątkowa!
Strøget łączy plac Kongens Nytorv z Placem Ratuszowym (Rådhuspladsen). Przy deptaku zlokalizowano multum restauracji i sklepów, łącznie z punktami najbardziej prestiżowych, światowych marek. Zabudowa jest stosunkowo młoda – przeważają budynki z końca XIX w. i początku XX w., najstarszy budynek powstał jednak w 1616 r. Strøget to też jedna z pierwszych w Europie, całkowicie zamkniętych dla ruchu samochodowego ulic. Miało to miejsce 11 listopada 1962 r., kiedy to w życie wcielono pomysł Alfreda Wassarda, któremu zależało na większym skupieniu się miasta na wygodzie pieszych i rowerzystów. Wtedy zaczęła się duńska rewolucja, która po kilkudziesięciu latach sprawiła, że Kopenhaga jest jednym z najbardziej przyjaznych i wygodnych do życia miast na świecie.
Spacerując Strøget w kierunku Pałacu Rosenborg, po drodze miniesz Okrągłą Wieżę Rundetaarn. Licząca niespełna 36 metrów konstrukcja powstała w XVII w. jako uniwersyteckie obserwatorium astronomiczne, kościół studencki i biblioteka. To pierwsze zadanie pełni w bardzo ograniczonym zakresie do dzisiaj, będąc przez to najstarszym obserwatorium astronomicznym w Europie. Na jej szczyt prowadzi spiralna droga pozbawiona schodów, która oplata rdzeń wieży dokładnie 7,5 raza.
INFO! Wstęp z kartą Copenhagen jest bezpłatny, a standardowo kosztuje 25 DKK (14 zł).
Bardzo blisko Okrągłej Wieży mieści się potężny kompleks Pałacu Rosenborg. Zbudowano go z rozkazu króla Chrystiana IV z przeznaczeniem go na podmiejską rezydencję. Wokół zamku zaaranżowano sporych rozmiarów park, zwany później Ogrodem Króla. Polecam Ci przyjść tutaj podczas złotej godziny (około 1h przed zachodem słońca) – w tym czasie zarówno pałac, jak i ogrody przepięknie prezentują się w złotym świetle. Ogrody Pałacu Rosenborg możesz zwiedzić za darmo.
Wstęp do pałacu jest dość kosztowny – 115/75 DKK (66/43 zł) za bilet normalny/dla studenta, jednak posiadacze Copenhagen Card również do tego muzeum wejdą bezpłatnie.
Tuż obok Pałacu Rosenborg znajduje się inna, ciekawa atrakcji Kopenhagi – największy w Danii Ogród Botaniczny wraz z Narodowym Muzeum Historii Naturalnej. Ogród jest pełen różnorodnych roślin – posiada m.in. ogrody skalne z roślinnością z Alp i innych obszarów górskich.
Idąc dalej, w kierunku kompleksu pałacowego Amalienborg, polecam Ci zajrzeć na ulicę Krusemyntegade. Znajduje się ona nieopodal osiedla Nyboder. Znajdziesz tutaj wiele kolorowych kamienic ozdobionych starymi rowerami, ławeczkami, krzesełkami i kwiatami. To bardzo malownicza dzielnica, wręcz stworzona do zdjęć!
W planie zwiedzania mieliśmy Cytadelę Kastellet, ale niestety czas nie jest z gumy i musieliśmy nieco zmodyfikować plany. Udaliśmy się od razu w stronę Amalienborg, po drodze mijając pokaźny Kościół Marmurowy. To kościół z największą kopułą w Skandynawii, wzorowany na kopule watykańskiej bazyliki św. Piotra. Koniecznie zajrzyj do środka i skieruj swój wzrok ku niesamowitym malowidłom na suficie kopuły.
Zaraz obok Kościoła Marmurowego mieści się kompleks budynków pałacowych Amalienborg, które są siedzibą duńskiej rodziny królewskiej. Kompleks składa się z czterech identycznych budynków zwróconych fasadami do środka placu w kształcie ośmiokąta foremnego. Centralny punkt placu jest wyraźnie zaznaczony przez stojący tam pomnik Fryderyka V.
Duńska królowa Małgorzata II zamieszkuje pałac położony w południowej części placu (to oficjalna rezydencja duńskich monarchów), zaś następca tronu Fryderyk zajmuje ten północny. W przeciwieństwie chociażby do brytyjskiego pałacu Buckingham, bliskie otoczenie Amalienborga jest otwarte dla zwiedzających. Można zwiedzać niektóre wnętrza i sporo dowiedzieć się o rodzinie królewskiej. Obejrzeć można zajmowane dawniej przez królów i członków rodziny królewskiej komnaty czy chociażby salę galową. Ekspozycja objaśnia również, jak przez lata ewoluowały zasady rządzące królewską codziennością. Wstęp do muzeum jest płatny – kosztuje 95 DKK (55 zł). Z kartą Copenhagen Card można je jednak zwiedzać za darmo.
INFO! Codziennie o godzinie 12:00 na placu odbywa się uroczysta zmiana warty, która przyciąga rzesze turystów. Otoczenia pałaców strzeże przez całą dobę Królewska Gwardia, której potężne czapki z niedźwiedziej skóry do złudzenia przypominają te z Wysp Brytyjskich.
Na Amalienborgu kończymy nasz jednodniowy trip do Kopenhagi. Spacerem udajemy się jeszcze raz nad kanał Nyhavn. Zaczyna się już ściemniać, więc fajnie będzie zobaczyć rozświetlone restauracje odbijające się w wodzie. Tutaj serwujemy sobie jeszcze deser Churros w jednej z kawiarnii, a potem metrem wracamy na lotnisko.
Jeśli zastanawiasz się, gdzie zjeść w Kopenhadze to bardzo polecam Ci wybrać się na cały kompleks food trucków Reffen, gdzie znajdziesz przepyszne dania i przekąski z całego świata w niewygórowanych cenach! Posmakujesz tutaj kultowych duńskich hot dogów, zjesz soczystego hamburgera, grecką pitę, włoską pizzę i makaron, a na deser zjesz naleśniki albo naturalne lody. To jednak nie wszystko, bo ulokowały się tutaj także food trucki z bardziej dla nas egzotycznymi kuchniami, jak na przykład afgańska.
Zapisz się do newslettera i otrzymuj podróżnicze informacje na swoją skrzynkę mailową.
Jeśli zastanawiasz się, czy warto odwiedzić Rzym w 3 dni, odpowiadam od razu – jasne, że warto! Trzy dni to idealny czas na city break w Wiecznym Mieście. Oczywiście, możesz spędzić tu tydzień lub nawet miesiąc i wciąż odkrywać coś nowego. Jednak 3 dni wystarczą, by zobaczyć wszystkie największe atrakcje, poczuć klimat miasta i nacieszyć się prawdziwą włoską kuchnią.
Jeśli dobrze zaplanujesz swoją trasę, spokojnie zaliczysz kultowe miejsca takie jak Koloseum, Forum Romanum, Watykan, Fontannę di Trevi czy klimatyczne uliczki Zatybrza. Co więcej, zostanie Ci nawet trochę czasu na spacerowanie bez konkretnego celu, delektowanie się kawą na słonecznym placu czy złapanie oddechu w jednej z wielu zielonych przestrzeni.
Czy trzy dni to nie za mało na Rzym? Wszystko zależy od tego, jak lubisz zwiedzać. Jeśli preferujesz spokojniejsze tempo, może warto dorzucić jeszcze jeden dzień ekstra. Ale nawet przy intensywnym programie, w trzy dni dasz radę poczuć prawdziwy klimat Rzymu bez zbędnej gonitwy.
Zatem, jeśli masz wątpliwości – nie miej ich dłużej. Rzym w 3 dni to pomysł idealny na krótki wypad, który na pewno pozostanie w Twojej pamięci na długo.
Interesują Cię city breaki? Jeśli lubisz krótkie, inspirujące wyjazdy po Europie, na moim blogu znajdziesz wiele propozycji ciekawych kierunków i praktycznych wskazówek. Opisuję w nich nie tylko najważniejsze atrakcje, ale także miejsca warte odwiedzenia, lokalne restauracje i ukryte perełki, które umilą Twój weekend. Niezależnie od tego, czy planujesz romantyczny wyjazd, czy szybki wypad ze znajomymi – znajdziesz tu inspiracje dla siebie.
Najlepszym okresem na odwiedzenie Rzymu jest wiosna (kwiecień–czerwiec) oraz wczesna jesień (wrzesień–październik). Właśnie wtedy miasto urzeka przyjemną pogodą – jest ciepło, ale bez uciążliwych upałów. Dodatkowym plusem jest mniejsza liczba turystów, co oznacza krótsze kolejki i łatwiejsze zwiedzanie.
My natomiast zdecydowaliśmy się na wizytę w lipcu, z okazji naszej rocznicy ślubu. Czy był to dobry pomysł? Cóż, Rzym przywitał nas temperaturami sięgającymi 35 stopni i mnóstwem ludzi. Miasto było bardzo zatłoczone, a kolejki do głównych atrakcji naprawdę długie. Jeśli planujesz podróż właśnie w tym okresie, musisz się liczyć z intensywnymi upałami i tłumami turystów. Jednak pomimo tych niedogodności, z odpowiednim przygotowaniem i cierpliwością, lipiec także może być świetnym czasem na zwiedzanie (jeśli lubisz wczesne pobudki! ;)
Zimą (listopad–luty) Rzym jest mniej oblegany przez turystów, ale za to pogoda może być kapryśna – chłodna i deszczowa. Jeśli jednak niska temperatura Ci nie przeszkadza, skorzystasz z niższych cen noclegów i biletów lotniczych.
Podsumowując – optymalnym czasem na wizytę w Rzymie jest wiosna lub jesień. Lato jest intensywne, ale możliwe do przeżycia, a zimą czekają na Ciebie niższe ceny i mniej turystów. Wybierz okres, który najlepiej pasuje do Twoich oczekiwań, a Rzym na pewno Cię zachwyci!
Zacznijmy od dobrej wiadomości – większość topowych atrakcji w Rzymie jest położona blisko siebie. To oznacza, że nie musisz spędzać połowy dnia w metrze czy autobusie. Jeśli dobrze zaplanujesz trasę i zaopatrzysz się w wygodne buty, trzy dni w zupełności wystarczą, żeby zobaczyć najważniejsze miejsca, które kojarzy każdy fan historii, architektury i… filmów o starożytnym Rzymie.
Koloseum, Forum Romanum, Panteon, Watykan, Schody Hiszpańskie, Fontanna di Trevi, Plac Navona, Zamek Świętego Anioła – wszystko to spokojnie da się ogarnąć w ciągu trzech dni. Musisz tylko zaakceptować, że program będzie intensywny. Jeśli zależy Ci na wejściu do wnętrz (np. Bazyliki św. Piotra, Kaplicy Sykstyńskiej czy Muzeów Watykańskich), dobrze jest kupić bilety wcześniej online. Oszczędzisz sporo czasu i nerwów.
Oczywiście, jeśli marzysz o tym, by zwiedzać w rytmie slow, siadać na każdej fontannie, zaglądać do mniej znanych kościołów i łapać klimatyczne kadry w bocznych uliczkach – dorzuć jeden dzień dodatkowo. Ale jeśli masz tylko 3 dni na Rzym i jesteś gotowy na aktywny city break, naprawdę zobaczysz wszystko, co trzeba. Rzym jest intensywny, ale za to wdzięczny – nagradza każdy krok widokiem, który zapamiętasz na długo.
Jeśli masz tylko 3 dni na Rzym, trzeba działać strategicznie. Na szczęście większość kluczowych atrakcji leży w zasięgu spaceru, co pozwala na efektywne planowanie. Zaczynając od absolutnych klasyków – Koloseum to punkt obowiązkowy. To nie tylko symbol miasta, ale też miejsce, które przenosi Cię prosto do czasów gladiatorów. Warto zajrzeć również na Forum Romanum i Palatyn – razem tworzą unikalną podróż do starożytności.
Drugiego dnia koniecznie odwiedź Watykan – Plac i Bazylikę św. Piotra oraz Muzea Watykańskie z Kaplicą Sykstyńską. Zamek Świętego Anioła i spacer po moście Anioła to z kolei świetna okazja, by poczuć renesansowy klimat miasta. Nie zapomnij o Fontannie di Trevi – najlepiej przyjść tu bardzo wcześnie rano lub późnym wieczorem, kiedy tłumy nieco się rozchodzą.
Trzeci dzień warto zarezerwować na chill w Zatybrzu – to dzielnica z duszą, pełna klimatycznych knajpek, wąskich uliczek i lokalnego życia. Po drodze zahacz o Schody Hiszpańskie i elegancką Via dei Condotti, a jeśli będziesz miał jeszcze siłę – wejdź do Panteonu i przysiądź na Placu Navona. To idealne miejsca na złapanie oddechu i chłonięcie atmosfery Rzymu.
W skrócie? W trzy dni jesteś w stanie poczuć serce tego miasta: od starożytnych ruin, przez barokowe fontanny, aż po pizzę i tiramisu jedzone w ukrytej trattorii.
Rzym to piękne miasto, ale jak każde turystyczne miejsce – ma też swoje pułapki. Przede wszystkim: kieszonkowcy. Są szybcy, sprytni i najczęściej działają w zatłoczonych miejscach – przy Fontannie di Trevi, na Placu św. Piotra, w metrze i na dworcu Termini. Plecak trzymaj zawsze z przodu, a wartościowe rzeczy schowaj głęboko. I serio – nie zostawiaj telefonu na stoliku w kawiarni, bo może szybko zmienić właściciela.
Kolejna sprawa to naciągacze. W okolicach największych atrakcji kręci się sporo osób, które „za darmo” chcą wręczyć Ci bransoletkę przyjaźni albo zrobić zdjęcie z „rzymskim wojownikiem”. Bransoletka za chwilę magicznie przestaje być darmowa, a za zdjęcie potrafią zażądać 20 euro. Najlepiej po prostu podziękować i iść dalej.
Uważaj też na restauracje w turystycznych punktach. Niektóre z nich kuszą wielojęzywnym menu i kelnerami zagadującymi po polsku, ale często jakość jedzenia jest mocno przeciętna, a ceny zawyżone. Lepiej zejść kilka ulic dalej i poszukać miejsca, gdzie jedzą lokalsi – będzie taniej i smaczniej.
Na koniec – uważaj na upał. W Rzymie w lipcu czy sierpniu słońce potrafi dać popalić. Noś czapkę, pij dużo wody (na szczęście miejskie fontanny – tzw. nasoni – dają darmową, pitną wodę), a zwiedzanie w miarę możliwości planuj na poranki i popołudnia.
Są takie rzeczy, które mogą popsuć Twój wyjazd do Rzymu – i zdecydowanie lepiej ich unikać. Jeżeli poruszasz się samochodem po Rzymie, nigdy niczego nie zostawiaj w środku na widoku. Kiedy spacerowaliśmy wzdłuż Tybru, minęliśmy kilka zaparkowanych samochodów z powybijanymi szybami. To nie są odosobnione przypadki – włamania do aut się zdarzają, szczególnie w mniej uczęszczanych miejscach.
Nie daj się także skusić na jedzenie przy samych atrakcjach turystycznych. Restauracje z widokiem na Koloseum czy Fontannę di Trevi zazwyczaj mają zawyżone ceny i przeciętną jakość. Jedzenie z widokiem brzmi romantycznie, ale często kończy się rachunkiem wyższym niż lot do Rzymu. Lepiej zejść w boczne uliczki – tam czekają prawdziwe perełki.
Unikaj też kupowania pamiątek od ulicznych sprzedawców. Większość z nich oferuje produkty słabej jakości, a niektóre rzeczy – jak np. podrabiane torebki – mogą Ci przysporzyć problemów, jeśli trafisz na kontrolę.
Nie warto też zostawiać zwiedzania na ostatnią chwilę. Jeśli planujesz odwiedzić Watykan, Koloseum czy inne popularne atrakcje – kup bilety online z wyprzedzeniem. Kolejki bywają kosmiczne, a liczba wejść jest często limitowana.
Lepiej również unikać poruszania się samochodem po centrum Rzymu. Korki, strefy ograniczonego ruchu (ZTL) i brak miejsc parkingowych potrafią skutecznie zepsuć wyjazd. W centrum spokojnie dasz radę przemieszczać się pieszo lub metrem.
I jeszcze jedno – nie próbuj wrzucać monety do Fontanny di Trevi wspinając się na jej obrzeża. Po pierwsze – to nielegalne. Po drugie – możesz zostać natychmiastowo upomniany przez policję. Moneta ma trafić do fontanny z odpowiedniej odległości. I pamiętaj, wrzuć ją prawą ręką przez lewe ramię – to ponoć gwarancja powrotu do Rzymu!
Wbrew pozorom, loty do Rzymu nie muszą zrujnować Twojego budżetu. Nam udało się upolować bilety z Gdańska linią Wizzair za 250 zł za osobę – w obie strony! Lecieliśmy tylko z małym plecakiem, który spokojnie wystarczył na trzydniowy wyjazd. Kluczem była elastyczność przy wyborze terminu i szybka decyzja – bilety znikają naprawdę szybko.
Jeśli szukasz okazji, najlepiej sprawdzaj połączenia z wyprzedzeniem – tanie linie lotnicze często oferują świetne ceny na kilka miesięcy do przodu. Środy i soboty bywają najtańsze, a wyloty z mniejszych lotnisk, takich jak Modlin, Katowice czy właśnie Gdańsk, mają korzystniejsze ceny niż np. Warszawa Chopina.
Warto też korzystać z porównywarek lotów i ustawić alerty cenowe – to bardzo ułatwia polowanie na okazje. Pamiętaj tylko, że najtańsze bilety to zwykle taryfa tylko z małym bagażem podręcznym, więc trzeba dobrze przemyśleć, co zabrać. Ale da się – my spakowaliśmy się bez problemu i niczego nam nie brakowało!
Jeśli wybierasz się do Rzymu przez lotnisko Fiumicino, masz do wyboru dwa wygodne autobusy: Terravision do Termini lub specjalnie dedykowany SIT Bus Shuttle do okolic Watykanu.
Lecieliśmy z Gdańska do Fiumicino i wybraliśmy SIT Bus Shuttle, ponieważ nasz hotel był blisko Watykanu. Wysiedliśmy przy Via Cresenzio — naprawdę blisko Placu św. Piotra. Dzięki temu ominęliśmy transfer z Termini i mogliśmy zacząć zwiedzanie od razu po przyjeździe.
Rzym oferuje sporo różnych opcji noclegowych i wszystko zależy od tego, co cenisz najbardziej: bliskość zabytków, wieczorny klimat, czy może spokój po całym dniu zwiedzania.
Centrum, czyli okolice Termini i Panteonu, to dobre rozwiązanie dla tych, którzy chcą być w samym sercu akcji. Masz blisko do Koloseum, Fontanny di Trevi i Placu Hiszpańskiego. Minusem może być większy hałas i bardziej turystyczny klimat, ale za to oszczędzasz na transporcie – większość rzeczy masz w zasięgu spaceru.
Zatybrze (Trastevere) to dzielnica z duszą. Wąskie uliczki, kamieniczki porośnięte zielenią, lokalne knajpki i przyjemna atmosfera wieczorem. To idealna opcja, jeśli chcesz poczuć prawdziwy klimat Rzymu i masz ochotę na romantyczne spacery po kolacji. Trzeba się jednak liczyć z nieco dłuższym dojściem do niektórych atrakcji.
My nocowaliśmy w okolicach Watykanu – to świetna baza wypadowa, jeśli planujesz zwiedzać Bazylikę św. Piotra, Muzea Watykańskie czy Zamek Świętego Anioła - Rzym mieliśmy na wyciągnięcie ręki. Dzielnica była spokojna, bezpieczna, a do centrum dochodziliśmy pieszo w 15–20 minut. Dużym plusem była też bliskość naszego przystanku Bus Shuttle, co znacznie ułatwiło logistykę na początku i końcu podróży.
Niezależnie od tego, na którą dzielnicę się zdecydujesz – ważne, by była dobrze skomunikowana i pozwalała Ci wygodnie wracać do hotelu po całym dniu na nogach. Rzym naprawdę można zwiedzać pieszo, więc dobra lokalizacja to podstawa.
Spaliśmy w uroczych apartamentach Le Suite dei Mercanti przy Via Alberico II 15, w dzielnicy Prati, tuż przy Watykanie. Lokalizacja naprawdę doskonała — dosłownie kilka minut spacerem do Placu św. Piotra i Muzeów Watykańskich, a z przystanku bus shuttle było zaledwie kilka kroków do hotelu.
Rzym potrafi oszołomić liczbą atrakcji, więc kluczem do udanego city breaku jest dobre rozplanowanie każdego dnia. Najlepiej podzielić miasto na logiczne strefy i zwiedzać je tematycznie – dzięki temu nie będziesz kursować w tę i z powrotem.
Dzień pierwszy warto poświęcić na starożytny Rzym. Koloseum, Forum Romanum, Palatyn i spacer Via dei Fori Imperiali aż do Panteonu to klasyka. Wszystko znajduje się w bliskiej odległości, więc spokojnie da się ogarnąć pieszo.
Drugiego dnia celuj w Watykan – Bazylika św. Piotra, Muzea Watykańskie i Zamek Świętego Anioła. Jeśli masz czas i siłę, możesz dodać spacer do Placu Navona czy Fontanny di Trevi. Wszystkie te miejsca są stosunkowo blisko siebie, zwłaszcza jeśli nocujesz w dzielnicy Prati.
Na trzeci dzień zostaw lżejsze klimaty – Schody Hiszpańskie, Via dei Condotti, relaks na Zatybrzu i niespieszne błądzenie po klimatycznych uliczkach. To moment, kiedy można już trochę zwolnić i nacieszyć się miastem bez presji „odhaczania” zabytków.
Rzym ma to do siebie, że nawet bez wydawania ani jednego euro możesz zobaczyć naprawdę dużo. Miasto samo w sobie jest jednym wielkim muzeum pod gołym niebem – i to dosłownie.
Po pierwsze, większość słynnych placów i fontann jest dostępna zupełnie za darmo. Fontanna di Trevi, Plac Hiszpański, Plac Navona, Campo de' Fiori czy Piazza Venezia – możesz podziwiać je o każdej porze dnia i nocy, a wieczorne oświetlenie robi niesamowite wrażenie.
Darmowe jest też wejście do Bazyliki św. Piotra w Watykanie – choć tu musisz się liczyć z kolejkami. Warto przyjść wcześnie rano. Spacer po Watykanie, Ogrodach Borgii czy wzdłuż rzeki Tyber też nic nie kosztuje, a wrażenia zostają na długo.
W każdą pierwszą niedzielę miesiąca wiele muzeów państwowych (np. Koloseum, Forum Romanum, Palatyn) oferuje darmowe wejście. Trzeba się jednak przygotować na spore tłumy.
Poza tym – po prostu spaceruj. Rzym to jedno z tych miast, które najlepiej poznaje się bez mapy, dając się zgubić w klimatycznych uliczkach. Zajrzyj do mniej znanych kościołów – często kryją w środku dzieła sztuki, które spokojnie mogłyby trafić do największych galerii świata.
A jeśli lubisz punkty widokowe – koniecznie wejdź na Gianicolo (Janikulum) lub wzgórze Pincio nad Piazza del Popolo.
Jeśli to Twój pierwszy raz w Rzymie, Koloseum to absolutny must-see. Ten symbol Wiecznego Miasta nie tylko wygląda imponująco z zewnątrz, ale robi jeszcze większe wrażenie, gdy wejdziesz do środka. Nam niestety nie udało się tym razem zwiedzić wnętrza, ale widok z zewnątrz już robił ogromne wrażenie – to miejsce po prostu bije majestatem historii. Gdybyśmy mieli jeszcze jeden dzień, bez wahania dokupilibyśmy bilet.
Podstawowy bilet kosztuje €18 i obejmuje nie tylko Koloseum, ale też Forum Romanum i Palatyn. Jest ważny przez 24 godziny, więc możesz rozłożyć sobie zwiedzanie na dwa dni.
Jeśli chcesz czegoś więcej, warto rozważyć wersję „Full Experience” za €24, która pozwala wejść na arenę i do podziemi. To świetna opcja, jeśli lubisz poznawać historię „od kuchni” i chcesz zobaczyć, jak wyglądało wszystko od strony gladiatorów.
Koloseum czynne jest mniej więcej od 9:00 do 19:15, ale godziny mogą się zmieniać sezonowo. Ostatnie wejście jest godzinę przed zamknięciem, więc nie warto zostawiać tego na ostatnią chwilę.
Wejścia odbywają się w konkretnych przedziałach czasowych – nie można wejść ani wcześniej, ani później. Nawet jeśli masz bilet skip-the-line, licz się z kontrolą bezpieczeństwa i chwilą oczekiwania.
Zdecydowanie tak! Przewodnik pozwoli Ci zrozumieć, co właściwie widzisz – jak działały podziemia, gdzie siedzieli najważniejsi Rzymianie i jak wyglądał cały „show”. Opcja Full Experience + przewodnik to koszt około €32–40, ale naprawdę warto, zwłaszcza jeśli interesujesz się historią.
Zwiedzanie z przewodnikiem to też spokój i konkretna trasa – nie kręcisz się bez celu, tylko dowiadujesz się, co i dlaczego było istotne.
Po wizycie (albo obejściu) Koloseum warto od razu ruszyć dalej – tuż obok znajdują się dwa kolejne historyczne hity Rzymu: Forum Romanum i wzgórze Palatyn. Oba miejsca wchodzą w skład biletu, który kupujesz do Koloseum, więc naprawdę szkoda byłoby je pominąć.
Forum to serce antycznego Rzymu – kiedyś tętniące życiem centrum życia politycznego, religijnego i społecznego. Dziś zostały z tego głównie ruiny, ale mają w sobie coś magicznego. Gdy przechadzasz się między kolumnami i fragmentami świątyń, wyobraźnia sama podpowiada, jak mogło tu wyglądać 2 tysiące lat temu.
Warto wypatrywać takich perełek jak:
To miejsce, gdzie naprawdę można poczuć ducha historii. I choć jest gorąco (szczególnie latem!), warto poświęcić czas na spokojny spacer.
Palatyn to miejsce, gdzie według legendy wilczyca wykarmiła Romulusa i Remusa. Uważane za kolebkę Rzymu, a w praktyce – to wzgórze, z którego masz jeden z najlepszych widoków na Forum Romanum.
Spacerując po Palatynie, zobaczysz m.in. pozostałości pałaców cesarskich, ogrody Farnese i mnóstwo punktów widokowych, z których można zrobić świetne zdjęcia (szczególnie rano lub późnym popołudniem).
Nie sposób przejść obojętnie obok tej monumentalnej alei, łączącej Piazza Venezia z Koloseum. Via dei Fori Imperiali to coś więcej niż ulica – to spacer przez historię, gdzie każdy krok odsłania kolejne fragmenty antycznego Rzymu, uwiecznione po obu stronach drogi. Trasa wiedzie nad Forami Cezara, Augusta, Nerva i Trajana – a to wszystko w jednej perspektywie.
Spacer zaczyna się na Piazza Venezia, tuż obok monumentalnego Vittoriano, i ciągnie się aż do Koloseum, przecinając fragmenty Forów. Po drodze masz wyeksponowane Forum Trajana, Augusta, Nerva i Mercati Trajaniego – jeśli masz bilety, można do nich wejść z poziomu Via dei Fori.
Warto wiedzieć, że można też dotrzeć do Imperial Fora tunelowo z Forum Romanum, co daje opcję obejrzenia okolicy inaczej niż tylko z góry ulicy.
Fontanna di Trevi to jedno z tych miejsc, które naprawdę trzeba zobaczyć na żywo. Żadne zdjęcie nie oddaje jej skali, hałasu wody i klimatu tego miejsca. Ale... nie ma co się oszukiwać – jest tłoczno. Bardzo.
My przyszliśmy w środku dnia i dosłownie trzeba było walczyć o miejsce przy balustradzie, żeby wrzucić monetę. Wszyscy robią zdjęcia, nagrywają Reelsy i ustawiają się do TikToka – więc jeśli chcesz mieć chwilę spokoju, musisz to dobrze zaplanować.
Najlepszy moment na podziwianie Di Trevi?
W ciągu dnia, szczególnie w sezonie (a my byliśmy w lipcu), jest naprawdę gęsto. Jeśli jednak nie przeszkadzają Ci ludzie w tle, to i tak warto – Fontanna robi ogromne wrażenie niezależnie od pory.
A tak przy okazji – wrzuć monetę przez lewe ramię, stojąc tyłem do fontanny. Według legendy to gwarancja, że kiedyś do Rzymu wrócisz. My wrzuciliśmy – więc czekamy! 😄
Zamek Świętego Anioła to jedno z tych miejsc, które wygląda jakby wyskoczyło z kart średniowiecznej powieści – i nic dziwnego, bo jego historia sięga aż czasów starożytnego Rzymu. Dawna mauzoleum cesarza Hadriana, potem twierdza, więzienie, a dziś – muzeum z widokiem, który wbija w ziemię.
Jeśli masz chwilę i lubisz miejsca z klimatem, zdecydowanie warto wejść do środka (bilet kosztuje ok. €13). Ale nawet jeśli nie planujesz zwiedzać wnętrza, samo obejście zamku robi robotę. Szczególnie w zestawie z Mostem Anioła.
Ten most to prawdziwa perełka. Zdobią go marmurowe rzeźby aniołów autorstwa Berniniego i jego uczniów, a całość prowadzi prosto do wejścia do zamku. Jeśli szukasz miejsca na romantyczne zdjęcie lub pocztówkowy kadr z Rzymu – właśnie tu.
Kiedy najlepiej wybrać się tutaj na spacer? Zdecydowanie w złotej godzinie – tuż przed zachodem słońca. Słońce odbijające się od Tybru, ciepłe światło na murach zamku i dźwięki miasta w tle – coś pięknego.
Tip od nas: jeśli Twój hotel jest w okolicach Watykanu (nasz był!), możesz tu dojść spacerem w kilka minut. Trasa wzdłuż Via della Conciliazione albo uliczkami Zatybrza dodaje uroku.
To idealny punkt na rozpoczęcie lub zakończenie dnia. My usiedliśmy na ławeczce, chłonęliśmy atmosferę i robiliśmy zdjęcia – zero pośpiechu. Idealny vibe Rzymu.
Po wizycie przy Zamku Świętego Anioła warto przejść się kilka minut dalej i zanurzyć w klimacie Placu Navona – to jedno z najpiękniejszych i najbardziej malowniczych miejsc w Rzymie. Kiedy tam dotarliśmy, mieliśmy wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Usiądź na jednej z ławek, kup gelato, podziwiaj fontanny – i po prostu… bądź.
Plac powstał na miejscu starożytnego stadionu Domicjana, ale dziś zachwyca głównie barokową architekturą. Trzy fontanny, z czego najważniejsza to Fontanna Czterech Rzek projektu Berniniego – majstersztyk. Są też malarze, muzycy i wszechobecny gwar, który wcale nie przeszkadza – wręcz przeciwnie, dodaje klimatu.
To idealne miejsce na chwilę relaksu w środku dnia – w knajpkach jest drogo, ale za to widok bezcenny. Jeśli chcesz usiąść i coś przekąsić, lepiej odejść 2–3 ulice w bok – ceny od razu bardziej przyjazne.
Zaledwie kilka minut spacerem od Placu Navona znajdziesz się na Campo de’ Fiori – placu o zupełnie innym charakterze. Rano to tętniący życiem targ z owocami, przyprawami i lokalnymi specjałami. Wieczorem – miejsce spotkań, z pubami i restauracjami, gdzie toczy się życie nocne.
Na środku placu stoi pomnik Giordano Bruno, który został tu spalony na stosie – warto chwilę się zatrzymać i poczytać, co symbolizuje. To miejsce ma swój urok – bardziej lokalny, trochę surowy, ale przez to prawdziwy.
Schody Hiszpańskie to jedno z tych miejsc, bez których nie ma kompletu klimatu Rzymu. Majestatyczna barokowa konstrukcja z 1700‑tych lat, licząca 135 stopni, wspaniale łączy Piazza di Spagna u dołu z kościołem Trinità dei Monti. Zbudowana, by połączyć ambasadę Hiszpanii z francuskim kościołem, dziś stanowi ponadczasową ikonę miasta.
UWAGA: od 2019 roku obowiązuje zakaz siedzenia i jedzenia na schodach — kary sięgają €250–400 - w praktyce wygląda to różnie - widzielismy wiele osób, które do tego zakazu się nie stosowały.
Zbiega się z schodami i jest jedną z najbardziej luksusowych ulic Europy. Od Armani po Gucci, a także najstarsze kawiarnie jak Caffè Greco, odwiedzane przez Goethego, Byrona, Keatsa i Liszta.
Choć zakupy w tych butikach to większy wydatek, spacer tutaj to niezapomniane doświadczenie – od architektury aż po elegancję witryn
Zatybrze (czyli po włosku: Trastevere) to zupełnie inny Rzym. Jeśli Koloseum i Forum Romanum to lekcja historii, to Trastevere to emocje, zapachy, kolory i ten „włoski luz”, o którym marzysz przed pierwszą wizytą w Wiecznym Mieście.
Zatybrze ma swój niepowtarzalny klimat, ale… to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Owszem, brukowane uliczki i pnącza na balkonach robią wrażenie, ale całość była dla mnie trochę zbyt ponura i chaotyczna. W niektórych miejscach widać sporo bałaganu i brudu, co odbierało mi przyjemność ze spaceru. Zdecydowanie wolę miejsca, które są bardziej zadbane i mają ten „pocztówkowy” urok.
To dzielnica, którą trzeba poczuć. Nie ma jednej „listy atrakcji” – tu chodzi o to, żeby się zgubić, posiedzieć na ławce, zajrzeć do małego sklepiku z ceramiką albo napić się espresso w lokalnym barze. I koniecznie: zjeść coś lokalnego, bo Trastevere słynie z knajpek prowadzonych od pokoleń.
Zanim wyruszysz na kulinarne podboje Wiecznego Miasta, warto wiedzieć, ile co kosztuje – żeby nie dostać zawału przy rachunku. Ceny w Rzymie potrafią zaskoczyć, ale przy odrobinie sprytu spokojnie da się jeść smacznie i nie zbankrutować.
My podeszliśmy do tego po ludzku: czasem coś lokalnego, czasem street food, a czasem po prostu szybki makaron na wynos. Efekt? Smacznie, różnorodnie i w budżecie.
Obiad w restauracji – standardowy posiłek w trattorii to ok. €12–15 za danie. Do tego woda i czasem domowe wino, więc za dwie osoby wychodziło nam średnio €30–35. Warto wiedzieć, że często trzeba doliczyć "coperto" (czyli opłatę za nakrycie) – zazwyczaj €2–3 od osoby.
Kawa – tutaj ważna rzecz: pijesz przy barze, płacisz mniej. Espresso przy ladzie to €1–1,50, a cappuccino €1,50–2,50. Przy stoliku? Ceny potrafią wzrosnąć dwukrotnie – serio.
Pizza – klasyczna rzymska pizza (na cienkim cieście) kosztuje €9–12 w lokalu. Jeśli idziesz w pizza al taglio (czyli kawałki na wagę), zjesz porządnie już za €5–6. Idealna opcja na szybki lunch.
Lody – nasze ukochane gelato! Kubeczek z dwoma smakami to koszt €2,50–3,50. Warto zapłacić trochę więcej i iść do sprawdzonej lodziarni – smak jest nieporównywalny z turystycznymi budkami.
Street food i przekąski – focaccia, supplì, kanapki – ceny zaczynają się już od €2. To świetna opcja, jeśli nie chcesz siadać w restauracji.
Rzym to nie tylko Koloseum i fontanny – to także miasto smaków, które zostają w głowie na długo po powrocie. My postawiliśmy na różnorodność: od street foodu po kultowe desery. Poniżej znajdziesz nasze sprawdzone miejscówki – idealne na 3-dniowy wypad. Tanio, smacznie i lokalnie.
To był nasz hit na pierwszy głód po przylocie. Vinaio serwuje ciepłe, chrupiące focaccie z lokalnymi składnikami – dojrzewające sery, szynka parmeńska, oliwa, rukola. Pyszne i w 100% włoskie. Idealne na spacer lub lunch na schodach gdzieś w cieniu. Ile kosztuje kanapka? Ceny zaczynają się od €8 za naprawdę solidną kanapkę.
Ten lokal to legenda. Makarony robione są na bieżąco, serwowane w kubeczkach, które możesz zabrać i zjeść w pobliskim parku albo pod fontanną. Ceny zaczynają się od €7-8, a porcje są naprawdę konkretne. Nasza carbonara była genialna – prosta, kremowa, z boczkiem chrupiącym jak trzeba. I do tego możesz poprosić o posypanie parmezanem!
Nie ma wyjazdu do Rzymu bez tiramisu. W Two Sizes możesz wybrać rozmiar deseru (mały, lub duży – jak sama nazwa wskazuje), a smak... niebo. Szczególnie polecam ci pistacjowe! Mr 100 to kolejne miejsce, które warto odwiedzić – bardziej klasyczne podejście, ale krem idealny. Koszt to €2-8 za porcję.
Małe kulki z ryżu z nadzieniem (zwykle mozzarellą) i sosem pomidorowym, smażone na chrupko. Supplì znajdziesz praktycznie wszędzie – szczególnie w Trastevere i okolicach Campo de’ Fiori. Kosztują około €1,50–2, więc można testować bez wyrzutów sumienia.
Upał w Rzymie potrafi wycisnąć z człowieka ostatnie siły. Ratunkiem są lody – i to nie byle jakie. DonNino serwuje genialne gelato, a te serwowane w cytrynie są orzeźwiające jak najlepsza lemoniada. Za jedną cytrynę zapłacisz €8.
W Rzymie można zjeść dobrze i nie zrujnować budżetu – wystarczy wiedzieć, gdzie iść. Te miejscówki to nasze sprawdzone lokale. Każde z nich serwuje coś wyjątkowego i lokalnego. Smacznego! 😋
Wiadomo – każdy ma inny styl podróżowania i inny budżet. Ale jeśli planujesz klasyczny city break w Rzymie, z przelotem tanimi liniami, kilkoma atrakcjami i pysznym jedzeniem (ale bez luksusowych hoteli i kolacji z widokiem na Koloseum), to spokojnie da się ogarnąć sensowny plan wydatków.
Transport:
Jedzenie:
Atrakcje (tym razem nie korzystaliśmy z tych płatnych, ale podaję orientacyjnie):
Pro tip: Weź ze sobą butelkę na wodę – w Rzymie jest mnóstwo darmowych fontann (nasoni) z wodą pitną. Spora oszczędność w upalne dni!
Łącznie mając wszystko: transport, jedzenie, atrakcje, oraz jeśli dorzucisz do tego bilety lotnicze (my płaciliśmy po 250 zł/os. w dwie strony), nocleg, to wyjazd na 3 dni da się zamknąć w 1500–1700 zł na osobę bez większych wyrzeczeń.
Oczywiście da się taniej, a można i drożej – ale dla osób chcących zobaczyć, poczuć i dobrze zjeść, to realny budżet na komfortowy city break.
Rzym to miasto stworzone do spacerów. Serio – choć ma metro, autobusy i elektryczne hulajnogi na każdym rogu, to największe perełki zobaczysz, gdy po prostu założysz wygodne buty i ruszysz przed siebie.
My pokonywaliśmy dziennie po 20–25 tysięcy kroków i to była najpiękniejsza część podróży. Z jednej atrakcji do drugiej jest często kilka minut drogi, a po drodze mijasz place, fontanny, urocze knajpki i widoki, których nie zobaczysz zza szyby metra.
W Rzymie są tylko 3 linie metra: A (pomarańczowa), B (niebieska) i C (zielona – mniej istotna dla turystów). Działa sprawnie, ale nie wszędzie dojedziesz.
Metro przydaje się, gdy chcesz szybko przeskoczyć np. z Watykanu do Koloseum albo wrócić do hotelu po całym dniu na nogach.
Autobusy są liczne, ale często niepunktualne i zatłoczone. Minus: nie ma wyświetlaczy z trasą, więc musisz wiedzieć, gdzie wysiąść. Z autobusów nie korzystaliśmy.
Rzym potrafi być chaotyczny, więc dobra aplikacja to Twój drugi najlepszy przyjaciel (zaraz po wygodnych butach). My testowaliśmy kilka i naprawdę pomogły nam ogarnąć logistykę, trasy i jedzenie bez stresu.
Bezkonkurencyjna do planowania spacerów, sprawdzania tras autobusów i lokalizacji atrakcji. Warto pobrać wcześniej mapę offline – zasięg w niektórych miejscach (np. pod ziemią) bywa kapryśny.
Świetna do planowania przejazdów – pokazuje, jak najszybciej dostać się z punktu A do B wszystkimi dostępnymi środkami transportu. Przydaje się np. przy planowaniu dojazdu z lotniska czy z dzielnicy do dzielnicy.
Lokalna apka do komunikacji miejskiej – lepiej niż Google zna rzymskie rozkłady jazdy. Pokazuje, gdzie jesteś, dokąd jedziesz i kiedy masz wysiąść. Super intuicyjna.
Zawiera info o atrakcjach, wydarzeniach i usługach miejskich. Nie zawsze działa idealnie, ale jeśli chcesz znaleźć mniej oczywiste miejsca czy wydarzenia, może się przydać.
Sprawdzały się nam do szybkiej oceny knajp. Zazwyczaj, jeśli lokal miał powyżej 4.3 i sporo opinii – jedzenie było naprawdę dobre.
Jeśli nie kupujesz biletów do atrakcji na oficjalnych stronach, to te platformy są sprawdzone. Intuicyjne, z e-biletami i opiniami.
Wpisując np. #trastevere albo #romefood, znajdziesz masę inspiracji i fajnych, lokalnych miejscówek. Dzięki temu trafiliśmy na świetne tiramisu.
Ten wyjazd do Rzymu zostanie z nami na długo. Była rocznica ślubu, był upał 35°C, było tiramisu, focaccia i ponad 20 tysięcy kroków dziennie. Ale przede wszystkim – był klimat, który trudno opisać jednym zdaniem.
Rzym nas zachwycił. Mimo tłumów, mimo spalonego słońcem asfaltu, mimo czasem zmęczonych nóg. Spacerując od Koloseum przez Watykan po schody Hiszpańskie czuliśmy, że jesteśmy w jednym z najpiękniejszych miast Europy.
To, co najbardziej zostaje w głowie, to połączenie historii z codziennym rytmem miasta. Monumentalne ruiny przeplatają się z gwarem knajpek, a za każdym rogiem kryje się coś, co chcesz sfotografować. Rzym nie jest miastem do odhaczania punktów z listy – to miejsce, które trzeba poczuć.